Adam Małysz
Płynie Wisła płynie po Polskiej Krainie,
a w niej mieszka Małysz co ze skoków słynie.
Dzięki Ci Adamie - mistrzu, profesorze.
Ty pierwszy na świecie ograłeś przestworze,
Dzięki Ci Adamie - królu ponad króle,
Za wszystkie medale, kryształowe kule.
Twoja sława w Polsce będzie nieskończona,
Ty pierwszy na świecie, zadrwiłeś z Newtona
czwartek, 5 maja 2011
środa, 23 marca 2011
Big Brother 2
Świecą gwiazdy świecą, na wysokim niebie
Tak pisałem wcześniej, aby ostrzec Ciebie.
Nie chodziło w wierszu, o Marysi wdzięki
Tylko co nie Twoje - nie wyciągaj ręki.
Podpowiedź następna. Szpiegiem jest kolega.
Niby to nie patrzy, - a jutro Cię sprzeda.
Ale Marysieńka, wątku nie znalazła.
Jak głodna zwierzyna, sama w sidła wlazła.
Teraz Marysieńka wciąż w gazety luka,
Czyżby tak zmądrzała - może pracy szuka
Marysieńka teraz obiadki gotuje,
porządek ma w domu i dzieci pilnuje.
Tato
Tak pisałem wcześniej, aby ostrzec Ciebie.
Nie chodziło w wierszu, o Marysi wdzięki
Tylko co nie Twoje - nie wyciągaj ręki.
Podpowiedź następna. Szpiegiem jest kolega.
Niby to nie patrzy, - a jutro Cię sprzeda.
Ale Marysieńka, wątku nie znalazła.
Jak głodna zwierzyna, sama w sidła wlazła.
Teraz Marysieńka wciąż w gazety luka,
Czyżby tak zmądrzała - może pracy szuka
Marysieńka teraz obiadki gotuje,
porządek ma w domu i dzieci pilnuje.
Tato
sobota, 19 marca 2011
Wiosna
WIOSNA
Dość tej zimy !!! ja chcę wiosny !!!
Hej zawilce !!! hej pierwiosnki !!!
Hej sasanki !!! hej przylaszczki !!!
Gdzie jesteście ? hejże ptaszki !!!
Czekam na was, do znudzenia !!!
Spadaj zimo !!! Do widzenia.
Tato
Dość tej zimy !!! ja chcę wiosny !!!
Hej zawilce !!! hej pierwiosnki !!!
Hej sasanki !!! hej przylaszczki !!!
Gdzie jesteście ? hejże ptaszki !!!
Czekam na was, do znudzenia !!!
Spadaj zimo !!! Do widzenia.
Tato
8 MARCA
8 MARCA
Niby to samo, lecz nie jest to samo,
coś się zmieniło przed naszą bramą.
Podciągam nosem konwalię czuję,
wiosny oznaków się doszukuję.
Minus piętnaście, a więc jest zima,
tylko Maryśka jest jakaś inna.
Ma włosy w pasemka, kok uwiązała,
nosek, buziulkę przypudrowała.
Usta powieki w kolorze tęczy,
co tu jest grane, co stu się święci?
Kolczyki zwisają, od uszu do brody,
to dzień roboczy, czy rewia mody?
Dzisiaj spódniczkę Marysia włożyła,
spodnie marchewki gdzieś odłożyła?
Nosi pończochy, but na obcasie,
Maryśka jest miodzio, w najlepszej okrasie.
Główka pracuje, szukam przyczyny !!!
Dziś ósmy marca !!! WIWAT DZIEWCZYNY !!!
Najdroższe mamuśki, kwiatuszki różane,
WSZYSTKIEGO DOBREGO I BĄDŹCIE KOCHANE.
Tato
Niby to samo, lecz nie jest to samo,
coś się zmieniło przed naszą bramą.
Podciągam nosem konwalię czuję,
wiosny oznaków się doszukuję.
Minus piętnaście, a więc jest zima,
tylko Maryśka jest jakaś inna.
Ma włosy w pasemka, kok uwiązała,
nosek, buziulkę przypudrowała.
Usta powieki w kolorze tęczy,
co tu jest grane, co stu się święci?
Kolczyki zwisają, od uszu do brody,
to dzień roboczy, czy rewia mody?
Dzisiaj spódniczkę Marysia włożyła,
spodnie marchewki gdzieś odłożyła?
Nosi pończochy, but na obcasie,
Maryśka jest miodzio, w najlepszej okrasie.
Główka pracuje, szukam przyczyny !!!
Dziś ósmy marca !!! WIWAT DZIEWCZYNY !!!
Najdroższe mamuśki, kwiatuszki różane,
WSZYSTKIEGO DOBREGO I BĄDŹCIE KOCHANE.
Tato
poniedziałek, 21 lutego 2011
REDUTA SPÓŹNIONA
Wiersz Zbigniewa Duszaka
Raz w miesiącu dziesiątego, kiedy jest wypłata,
idzie Jarek ze swą świtą, złożyć hołd dla brata.
Jarek jeszcze jest w amoku, lub zgubił busolę,
zamiast obrać kurs na Kraków, idzie w drugą stronę.
W jednym rzędzie razem z Jarkiem, idą dygnitarze,
ludzie z Sejmu i Senatu, te medialne twarze.
W tyle nieco tuż za nimi, idzie kler biskupi,
później znowu magistrala, na końcu lud głupi.
Potworzyły się obozy, grupy i podgrupy,
jakieś baudy, jakieś sekty, półświatek zepsuty.
Już z daleka dobrze widać czapki moherowe,
jak ich dużo, jakie śliczne, wszystkie kolorowe.
To jest przecież wierna armia, taty Tadeusza,
chociaż trzęsie się na nogach, w stronę Placu rusza.
Idą babcie i dziadkowie, z widoczną siwizną,
w nich najwięcej jest goryczy, i zieją trucizną.
Idzie również klasa średnia, czyli ludzie pracy,
mechanicy, złote rączki, ile tu spawaczy!!!
Idą również elektrycy, szklarze i malarze,
idą także sklepikarze, murarze i stolarze.
Idzie również mnóstwo kobiet na przykład sklepowe,
pielęgniarki i barmanki, idą i krawcowe.
Długo można by wymieniać te różne zawody,
od pisarza do bajarza, do zwykłej lejwody.
Och jak mącą, podpuszczają, beczą jak barany,
ryk harmider się roznosi, w Pałacowe bramy.
Mnóstwo ludzi się zjechało z caluśkiego kraju,
jedni mówią gdzieś różaniec, drudzy gdzieś śpiewają.
Jest tu gostek i z Lublina jakiś to przerwaniec,
sra i sika do słoika,: zwykły pojebaniec!!!
Nie odrzuci jego na bok, lecz dzielnie go dźwiga,
jak by to był owoc morza, homar lub ostryga.
Widać dumny jest z trofeum, i go dalej niesie,
jak gajowy swoją strzelbę, po zielonym lesie.
Trzeba umieć się zachować, wśród takiej hołoty,
bo Ci mogą buźkę obić, lub Cię wziąć na kopy.
Więc wykrzykuj razem z nami " Krzyża nie oddamy "
precz z tym Rządem, to jest hańba, sprzedawczyk, chamy.
Jaki Kurwa tu bałagan, nie ma rzędów szyku,
wszystko w całość się zlepiło, jak grzyby w koszyku.
Jednomyślność? jednogłośność?, pobożne życzenia,
jedni chcą tablicy z miedzi, drudzy zaś z kamienia.
Inni znowu chcą pomnika baaaardzo wysokiego
inni znowu trochę mniejsze, ale dla każdego.
O co kurwa już tu chodzi? ja nic nie pojmuję!!!
chyba zaraz się pochlastam, albo zwymiotuję.
Każdy niesie krzyż na piersi, niczym na witrynie,
nie masz tego?, żeś nie Polak, więc drżyj poganinie.
Każdy niesie w swoich dłoniach, znicze lub goździki,
niesie wianki, niesie szarfy, lampki proporczyki.
Prezes dzisiaj wyjątkowo, dzierży w dłoniach kwiaty,
by wyglądał jak sztacheta, nie jak dziad garbaty.
Miesiąc temu dźwigał wieniec, strasznie się spracował,
długo w Sejmie go nie było, czyżby przychorował ?
Gdy dotarła już na miejsce, owa horda cała,
zobaczyła kupę śmieci, Krzyża nie ujrzała.
Pod osłoną ciemnej nocy ktoś zarekwirował ?
ale kto to ?, gdzie krzyż wreszcie schował ?
Na chodniku gdzieś w oddali, stoją ochroniarze,
jacy wielcy, jacy zdrowi, dziarskie mają twarze.
Żaden z nich się nie porusza, nie zwróci uwagi
dla tej wielkiej jak szarańcza, rozwydrzonej plagi.
Żaden z nich nie ma oręża, tarczy albo pały,
stoją jak zwykłe gapulki - przezwykłe cymbały.
Przeminęła już gangsterka, gdy ZOMO działało
Każdy już by wpierdol dostał, tą magiczną pałą
Tak jak rolnik feudalny, młócił zboże cepem
tak i ZOMO też młóciło....- tylko dużo lepiej
I nie było by litości, dla babci lub starca,
Każdy zmiatał by do domu, w rytmie samby, walca.
I nie było gdzie się skarżyć, chyba że dla mamy,
ale mamuś także jęczy, ma Krzyż przetrzepany.
Po co dla nas kabarety, w nich program niemrawy
dziesiątego w każdy miesiąc, jedźmy do Warszawy.
Raz w miesiącu dziesiątego, kiedy jest wypłata,
idzie Jarek ze swą świtą, złożyć hołd dla brata.
Jarek jeszcze jest w amoku, lub zgubił busolę,
zamiast obrać kurs na Kraków, idzie w drugą stronę.
W jednym rzędzie razem z Jarkiem, idą dygnitarze,
ludzie z Sejmu i Senatu, te medialne twarze.
W tyle nieco tuż za nimi, idzie kler biskupi,
później znowu magistrala, na końcu lud głupi.
Potworzyły się obozy, grupy i podgrupy,
jakieś baudy, jakieś sekty, półświatek zepsuty.
Już z daleka dobrze widać czapki moherowe,
jak ich dużo, jakie śliczne, wszystkie kolorowe.
To jest przecież wierna armia, taty Tadeusza,
chociaż trzęsie się na nogach, w stronę Placu rusza.
Idą babcie i dziadkowie, z widoczną siwizną,
w nich najwięcej jest goryczy, i zieją trucizną.
Idzie również klasa średnia, czyli ludzie pracy,
mechanicy, złote rączki, ile tu spawaczy!!!
Idą również elektrycy, szklarze i malarze,
idą także sklepikarze, murarze i stolarze.
Idzie również mnóstwo kobiet na przykład sklepowe,
pielęgniarki i barmanki, idą i krawcowe.
Długo można by wymieniać te różne zawody,
od pisarza do bajarza, do zwykłej lejwody.
Och jak mącą, podpuszczają, beczą jak barany,
ryk harmider się roznosi, w Pałacowe bramy.
Mnóstwo ludzi się zjechało z caluśkiego kraju,
jedni mówią gdzieś różaniec, drudzy gdzieś śpiewają.
Jest tu gostek i z Lublina jakiś to przerwaniec,
sra i sika do słoika,: zwykły pojebaniec!!!
Nie odrzuci jego na bok, lecz dzielnie go dźwiga,
jak by to był owoc morza, homar lub ostryga.
Widać dumny jest z trofeum, i go dalej niesie,
jak gajowy swoją strzelbę, po zielonym lesie.
Trzeba umieć się zachować, wśród takiej hołoty,
bo Ci mogą buźkę obić, lub Cię wziąć na kopy.
Więc wykrzykuj razem z nami " Krzyża nie oddamy "
precz z tym Rządem, to jest hańba, sprzedawczyk, chamy.
Jaki Kurwa tu bałagan, nie ma rzędów szyku,
wszystko w całość się zlepiło, jak grzyby w koszyku.
Jednomyślność? jednogłośność?, pobożne życzenia,
jedni chcą tablicy z miedzi, drudzy zaś z kamienia.
Inni znowu chcą pomnika baaaardzo wysokiego
inni znowu trochę mniejsze, ale dla każdego.
O co kurwa już tu chodzi? ja nic nie pojmuję!!!
chyba zaraz się pochlastam, albo zwymiotuję.
Każdy niesie krzyż na piersi, niczym na witrynie,
nie masz tego?, żeś nie Polak, więc drżyj poganinie.
Każdy niesie w swoich dłoniach, znicze lub goździki,
niesie wianki, niesie szarfy, lampki proporczyki.
Prezes dzisiaj wyjątkowo, dzierży w dłoniach kwiaty,
by wyglądał jak sztacheta, nie jak dziad garbaty.
Miesiąc temu dźwigał wieniec, strasznie się spracował,
długo w Sejmie go nie było, czyżby przychorował ?
Gdy dotarła już na miejsce, owa horda cała,
zobaczyła kupę śmieci, Krzyża nie ujrzała.
Pod osłoną ciemnej nocy ktoś zarekwirował ?
ale kto to ?, gdzie krzyż wreszcie schował ?
Na chodniku gdzieś w oddali, stoją ochroniarze,
jacy wielcy, jacy zdrowi, dziarskie mają twarze.
Żaden z nich się nie porusza, nie zwróci uwagi
dla tej wielkiej jak szarańcza, rozwydrzonej plagi.
Żaden z nich nie ma oręża, tarczy albo pały,
stoją jak zwykłe gapulki - przezwykłe cymbały.
Przeminęła już gangsterka, gdy ZOMO działało
Każdy już by wpierdol dostał, tą magiczną pałą
Tak jak rolnik feudalny, młócił zboże cepem
tak i ZOMO też młóciło....- tylko dużo lepiej
I nie było by litości, dla babci lub starca,
Każdy zmiatał by do domu, w rytmie samby, walca.
I nie było gdzie się skarżyć, chyba że dla mamy,
ale mamuś także jęczy, ma Krzyż przetrzepany.
Po co dla nas kabarety, w nich program niemrawy
dziesiątego w każdy miesiąc, jedźmy do Warszawy.
czwartek, 10 lutego 2011
PODWYŻKI
Wiersz Zbigniewa Duszaka
Podwyżki będą w miesiącu luty,
Każdy dostanie po cztery funty,
Nie na godzinę lecz kwartał cały,
By mógł na lato se kupić sandały.
Podwyżki będą w miesiącu luty,
Każdy dostanie po cztery funty,
Nie na godzinę lecz kwartał cały,
By mógł na lato se kupić sandały.
PRACUŚ
Wiersz Zbigniewa Duszaka
Wczoraj wóda! balowanie!
Dziś chce urlop na żądanie.
- Nie przewidział sytuacji,
Że dzień spędzi w ubikacji,
Muszla teraz ma kłopoty,
- musi patrzeć w twarz idioty.
Wczoraj wóda! balowanie!
Dziś chce urlop na żądanie.
- Nie przewidział sytuacji,
Że dzień spędzi w ubikacji,
Muszla teraz ma kłopoty,
- musi patrzeć w twarz idioty.
BIG BROTHER
Wiersz Zbigniewa Duszaka
Świecą gwiazdy świecą, na wysokim niebie,
W zakładach kamery, co szpiegują Ciebie,
Pierwsza na dyżurce - spadek po Rendgenie,
Zagląda do toreb, prześwietla kieszenie,
Druga na pakowni, co nad linią wisi,
Jak snajper celuje, w dekold dla Marysi,
Inna przy cyklopie, Jarząbka świruje,
Kibić Marysieńki, ciągle obserwuje,
Jak tu się podrapać, jak podłubać w nosie?
o to zapytuje Marysieńka Zosię.
Zosia odpowiada -
- Podgląda Cię prosię!
Świecą gwiazdy świecą, na wysokim niebie,
W zakładach kamery, co szpiegują Ciebie,
Pierwsza na dyżurce - spadek po Rendgenie,
Zagląda do toreb, prześwietla kieszenie,
Druga na pakowni, co nad linią wisi,
Jak snajper celuje, w dekold dla Marysi,
Inna przy cyklopie, Jarząbka świruje,
Kibić Marysieńki, ciągle obserwuje,
Jak tu się podrapać, jak podłubać w nosie?
o to zapytuje Marysieńka Zosię.
Zosia odpowiada -
- Podgląda Cię prosię!
piątek, 4 lutego 2011
TRAGEDIA !
Wiersz Zbigniewa Duszaka
Już chce się rzygać na Rządowe Media
bez przerwy Krzyże, samolot tragedia!
Krzyczą i wrzeszczą, bez przerwy - do znoju!
że nawet w kibelku nie znajdziesz spokoju.
Wojny! Wichury! Pożary! Powodzie!
to jest tragedia Kochany narodzie, i:
Bezdomny człowiek, co na mrozie umiera
inwalida o kulach, co butelki zbiera
Młodzi ludzie, co za granicę wyjeżdżają
emeryci co kasy na leki nie mają.
Matka co swe dziecko w okienko oddaje,
biedna studentka co swe ciało sprzedaje.
Skorumpowane Sądy i Urzędy Państwowe
bajońskie odprawki na jedną głowę
Przedwyborcze reklamy! - obietnice wielkie!
a jak już po wszystkim - Nabił Cię w butelkę
Zniszczone wały wodne i dziury na drodze,
to jest tragedia mój miły Narodzie.
Po rozum do głowy już WŁADNI SIĘGNIJCIE!
o zwykłym wypadku już zapomnijcie.
I żadnych odprawek za tak zwane " skóry"
bo już się kłębią nad Polską chmury.
Już chce się rzygać na Rządowe Media
bez przerwy Krzyże, samolot tragedia!
Krzyczą i wrzeszczą, bez przerwy - do znoju!
że nawet w kibelku nie znajdziesz spokoju.
Wojny! Wichury! Pożary! Powodzie!
to jest tragedia Kochany narodzie, i:
Bezdomny człowiek, co na mrozie umiera
inwalida o kulach, co butelki zbiera
Młodzi ludzie, co za granicę wyjeżdżają
emeryci co kasy na leki nie mają.
Matka co swe dziecko w okienko oddaje,
biedna studentka co swe ciało sprzedaje.
Skorumpowane Sądy i Urzędy Państwowe
bajońskie odprawki na jedną głowę
Przedwyborcze reklamy! - obietnice wielkie!
a jak już po wszystkim - Nabił Cię w butelkę
Zniszczone wały wodne i dziury na drodze,
to jest tragedia mój miły Narodzie.
Po rozum do głowy już WŁADNI SIĘGNIJCIE!
o zwykłym wypadku już zapomnijcie.
I żadnych odprawek za tak zwane " skóry"
bo już się kłębią nad Polską chmury.
poniedziałek, 31 stycznia 2011
Ciągle czytaj
Wiersz Zbigniewa Duszaka
Raz w tygodniu na tej stronie,
będzie temat w luks odsłonie.
To co cacko: - będzie złotem,
co parszywe: - zmieszam z błotem.
Raz w tygodniu na tej stronie,
będzie temat w luks odsłonie.
To co cacko: - będzie złotem,
co parszywe: - zmieszam z błotem.
piątek, 28 stycznia 2011
Wściekli i Rozgoryczeni
Wiersz Zbigniewa Duszaka
Szybują na nartach i drzwiach od stodoły,
a jak się mógł rozbić samolot Rządowy?
Rozgoryczeni biegają PISiaki,
wytniemy drzewa! i wszystkie krzaki,
Szczególną uwagę zwrócimy na brzózki,
głębokie jary, wąwozy u Ruskich.
I tam znajdziemy ukryte działo,
które samolot nasz rozjebało.
Całemu światu udowodnimy,
że my tu głupot nie pierdolimy.
cdn.
Szybują na nartach i drzwiach od stodoły,
a jak się mógł rozbić samolot Rządowy?
Rozgoryczeni biegają PISiaki,
wytniemy drzewa! i wszystkie krzaki,
Szczególną uwagę zwrócimy na brzózki,
głębokie jary, wąwozy u Ruskich.
I tam znajdziemy ukryte działo,
które samolot nasz rozjebało.
Całemu światu udowodnimy,
że my tu głupot nie pierdolimy.
cdn.
czwartek, 27 stycznia 2011
TUPOLEW
Wiersz Zbigniewa Duszaka
TUPOLEW
Czemu rozbił się Tupolew? pyta się PIS Tuska!
A bo nagle przed kokpitem, wyrosła mu brzózka
-Mgła tu nie ma nic do rzeczy. Uwierz mi w to Jarek
Twemu bratu tak po prostu, zepsuł się zegarek
Tylko pośpiech jest przyczyną tej wielkiej tragedii
I przez prezydencką parą, Vippy też zginęli.
Na Wawelu pochowali parkę z honorami.
Podkurwili Piłsudskiego, że wierga nogami.
Tak naprawdę czyje zwłoki znajdują się w trumnie,
Odpowiedzieć w stu procentach brat bliźniak nie umie.
Nie szukajcie miodu w dupie bo go nie znajdziecie
Jeśli Ruskich podkurwicie wpierdol dostaniecie.
TUPOLEW
Czemu rozbił się Tupolew? pyta się PIS Tuska!
A bo nagle przed kokpitem, wyrosła mu brzózka
-Mgła tu nie ma nic do rzeczy. Uwierz mi w to Jarek
Twemu bratu tak po prostu, zepsuł się zegarek
Tylko pośpiech jest przyczyną tej wielkiej tragedii
I przez prezydencką parą, Vippy też zginęli.
Na Wawelu pochowali parkę z honorami.
Podkurwili Piłsudskiego, że wierga nogami.
Tak naprawdę czyje zwłoki znajdują się w trumnie,
Odpowiedzieć w stu procentach brat bliźniak nie umie.
Nie szukajcie miodu w dupie bo go nie znajdziecie
Jeśli Ruskich podkurwicie wpierdol dostaniecie.
środa, 26 stycznia 2011
"Ryby" Zbigniew Duszak
Wiersz ZBIGNIEWA DUSZAKA
RYBY
Przed bramą zakładu nasz Grosik sprzedaje
Mrożone rybki, morszczuki, mintaje.
Jak bawół ryczy nasz człowiek brodaty,
Że głos się roznosi na wszystkie chaty.
Ryby!!!...kupujcie!!!..., starzy i młodzi,
Towar jest świeży - prościutko z Łodzi,
Biegną na parking, mamuśki zdyszane,
Grosik sprzedaje, więc chyba taniej,?
Każda kupuje po trzy kartony,
-Towar nie trefny - w dodatku mrożony,
A grubas tylko ręce zaciera,
Interes idzie jak jasna cholera,
Rozmraża rybki mamuśka w łazience,
I z przerażenia opadły jej ręce,
Minimum ryby, maximum lodu,
Maksimum łusek, minimum jodu.
RYBY
Przed bramą zakładu nasz Grosik sprzedaje
Mrożone rybki, morszczuki, mintaje.
Jak bawół ryczy nasz człowiek brodaty,
Że głos się roznosi na wszystkie chaty.
Ryby!!!...kupujcie!!!..., starzy i młodzi,
Towar jest świeży - prościutko z Łodzi,
Biegną na parking, mamuśki zdyszane,
Grosik sprzedaje, więc chyba taniej,?
Każda kupuje po trzy kartony,
-Towar nie trefny - w dodatku mrożony,
A grubas tylko ręce zaciera,
Interes idzie jak jasna cholera,
Rozmraża rybki mamuśka w łazience,
I z przerażenia opadły jej ręce,
Minimum ryby, maximum lodu,
Maksimum łusek, minimum jodu.
poniedziałek, 24 stycznia 2011
Wiersz Zbigniewa Duszaka
Związki Zawodowe
Przewodniczący w Poznaniu baluje,
Każdy w zakładzie śle tęgie chuje,
Nie ma podwyżek już przez dwa lata,
Coraz to cieńsza jest nasza wypłata,
Bo rośnie inflacja i rosną opłaty,
A gdzie ty jesteś grubasie brodaty,
Pobierasz składki wciskasz ciemnotę,
Ludzi traktujesz jak tępą hołotę,
Gruszki na wierzbie wciąż obiecujesz,
Swoich obietnic nie dotrzymujesz,
Lecz w końcu przyjdzie czas rozliczenia,
Bo nie masz honoru i nie masz sumienia,
Zamiast stołeczka :-miotła i szmata,
Taka to będzie ludu zapłata,
ZBYCHU
Przewodniczący w Poznaniu baluje,
Każdy w zakładzie śle tęgie chuje,
Nie ma podwyżek już przez dwa lata,
Coraz to cieńsza jest nasza wypłata,
Bo rośnie inflacja i rosną opłaty,
A gdzie ty jesteś grubasie brodaty,
Pobierasz składki wciskasz ciemnotę,
Ludzi traktujesz jak tępą hołotę,
Gruszki na wierzbie wciąż obiecujesz,
Swoich obietnic nie dotrzymujesz,
Lecz w końcu przyjdzie czas rozliczenia,
Bo nie masz honoru i nie masz sumienia,
Zamiast stołeczka :-miotła i szmata,
Taka to będzie ludu zapłata,
ZBYCHU
Subskrybuj:
Posty (Atom)